Koniński hufiec ZHP im. Szarych Szeregów skupia blisko tysiąc harcerek i harcerzy oraz ponad setkę kadry. Na jego czele już drugą kadencję stoi Michał Kałużny. Od kilku miesięcy wewnątrz organizacji trwa spór między komendantem, a kilkunastoosobową grupą opiekującą się drużynami dzieci i młodzieży z części Kleczewa, Skulska oraz Konina Cukrowni.
- Komendant stanowi prawo. Do niego należy jego tworzenie i interpretacja. Od kiedy powiedzieliśmy jasno, że nie zgadzamy się z taką formą pracy nagle powstały podwójne standardy. Jedni mają lepiej, a my zazwyczaj pod górkę. Kiedyś na przykład nie było problemów z zatwierdzaniem obozów, a teraz są – mówi Piotr Jurgielewicz z ZHP w Koninie. - Próbowaliśmy rozmawiać z komendantem, były nawet mediacje wyższej jednostki, ale spełzły na niczym. Doszliśmy do wniosku że współpraca jest niemożliwa, bo mamy kolosalnie różne podejście do harcerstwa.
Zobacz także: Konińscy harcerze wybrali komendanta [ZDJĘCIA]
Zdaniem „buntowników” Michał Kałużny rzuca kłody pod nogi nie tylko kadrze, ale przede wszystkim harcerzom. - Trzy dziewczyny poszły po dokument świadczący o tym, że są harcerkami. Miało im to pomóc w zdobyciu dodatkowych punktów w szkole. Sekretarka po kontakcie z komendantem, który zakazał jej takiego poświadczenia, nie wydała go. Tylko dlatego, że to harcerka z którą my współpracujemy. Dziewczyna pojechała do domu i się popłakała. W końcu musiała przyjechać matka ze Skulska, której po awanturze wydano zaświadczenie. To nie powinno tak wyglądać – mówi Jurgielewicz.
Podobnego zdania jest Luiza Grzelak, drużynowa ze Skulska. - Nie rozumiem obiekcji komendanta, żeby wydawać dzieciakom zaświadczenia o przynależności do ZHP. One są harcerzami od kilku lat – mówi Grzelak. - Komendant odgrywa się na dzieciach i na nas. Próbował mi rozwiązać drużynę, bo miałam o jednego harcerza za mało, a my 2 lata temu zdobyliśmy statuetkę najlepszej drużyny. To już wszystko zaszło za daleko.
W ramach protestu przeciwko działaniom komendanta Kałużnego, niektórzy rezygnują ze swoich funkcji w ZHP. Jedną z takich osób jest Wojciech Janiak, który był instruktorem harcerstwa. - Pracuję teraz nieformalnie. Zrezygnowałem po ostatnim zlocie z bycia instruktorem. Mimo wszystko skupiam się na pracy wychowawczej, bo chcę pracować z dziećmi. One widzą co się dzieje, a my nie szukamy tanich usprawiedliwień. Naszym zdaniem to, że konflikt odbija się na dzieciach jest sprzeczne z działaniem harcerskim.
Zobacz także: ZHP Konin szkoli drużynowych
Michał Kałużny odpiera wszystkie zarzuty, twierdząc że próbował rozwiązać konflikt wewnątrz organizacji. Twierdzi też, że nie robi nic co mogłoby odbić się na harcerzach. - Nie było żadnej sytuacji z niewydaniem zaświadczenia harcerzowi. To są brednie wyssane z palca. Moje działania nie uderzają w dzieci – mówi komendant Kałużny. - W każdej organizacji są ludzie za i przeciw. Zostałem wybrany w demokratycznych wyborach i uważam, że mam zaufanie większości. Podejmowałem kilkakrotnie próby rozmów z częścią kadry, ale to oni odcinają się od hufca.
Okazuje się, że „buntownicy” nie chcą rezygnować z ZHP. Potrzebują jednak wolnej ręki, by móc działać. - Chcemy autonomii, żeby dano nam spokój i nie przeszkadzano. Harcerstwo to nasza pasja. Sprawia nam to frajdę, a komendant przeszkadza nam robić to co chcemy. Zamierzaliśmy stworzyć Związek Drużyn, ale dostaliśmy decyzję odmowną. Sprawa została zawieszona – mówi Piotr Jurgielewicz.
Konin.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?