Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sznurek między drzewami mógł zabić 6-latka

Paulina Dobersztyn
- Takie miejsca powinny być lepiej oznakowane - uważa Weronika Chojnacka, mama Filipa
- Takie miejsca powinny być lepiej oznakowane - uważa Weronika Chojnacka, mama Filipa Fot. Paulina Dobersztyn
Sześcioletni chłopiec omal nie przypłacił życiem nieuwagi, kiedy rozpędzony wbiegł na sznurek rozpięty między drzewami. Taką pułapkę zastawili na osiedlowym trawniku pracownicy jednej z konińskich spółdzielni mieszkaniowych.

Do zdarzenia doszło przy placu zabaw przy ulicy Piłsudskiego w Koninie. Sześcioletni Filip, biegając między blokami, wpadł na cienki, biały sznurek, który był przywiązany do drzew i stanowił ogrodzenie świeżo obsianego trawą skweru. Jednak tego rodzaju zabezpieczenie w pełnym słońcu było dla chłopca w ogóle niewidoczne.

Sznurek zawiązany był na wysokości ramion dziecka. Chłopiec zahaczył o sznurek, a ten ześlizgnął się po nim w górę i wpił mu się w szyję. Skończyło się na obtarciach, ale strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby Filip biegł szybciej. Zaniepokojona obrażeniami mama chłopca zawiozła go do lekarza.

- Pojechałam natychmiast do szpitala, żeby zaszczepić go przeciwko tężcowi. Na miejscu lekarz stwierdził, że Filip ma obtłuczoną szyję oraz poważne obtarcia i musi zostać w szpitalu na obserwacji. Przez cztery dni leżał na oddziale - relacjonuje Weronika Chojnacka, mama Filipa.

Na szczęście obrażenia nie okazały się groźne i nie doszło do żadnych komplikacji, ale matka chłopca pomyślała od razu o innych dzieciach, które mogły wpaść w taką pułapkę. Natychmiast wróciła na osiedle, odcięła sznurek i poszła do spółdzielni mieszkaniowej zgłosić wypadek. Ale tam, zamiast podziękować jej za zwrócenie uwagi na niebezpieczeństwo, jakie stwarza sznurek, potraktowano ją jak intruza.

- Poszłam tam, by już więcej nie doszło do podobnych sytuacji. Zależało mi na tym, żeby ogrodzenie było bardziej widoczne. Jedna z pracownic spółdzielni mieszkaniowej potraktowała mnie tak, jakbym to ja była wszystkiemu winna. Nie dała sobie niczego wytłumaczyć i nazwała mnie nieodpowiedzialną matką. Stwierdziła również, że sznurek pozostanie, bo sianie trawy jest kosztowne i, gdy dzieci tak biegają, nie ma ona szansy urosnąć - opowiada Weronika Chojnacka. - Nie poszłam tam w złej wierze. Na osiedlu jest sporo dzieci i chciałam uchronić je przed podobnymi incydentami - tłumaczy kobieta.

Dopiero po naszej interwencji przedstawiciele spółdzielni zmienili stanowisko.

- Za zachowanie koleżanki nie mogę odpowiadać - mówi Krystyna Glesman ze Spółdzielni Mieszkaniowej im. Józefa Bema w Koninie. - Trawę sialiśmy już w kwietniu i informowaliśmy rodziców o grodzeniu niektórych miejsc. Taśma zabezpieczająca, której używaliśmy była często zrywana, dlatego uznaliśmy, że sznurek będzie bardziej wytrzymały. Przykro mi z powodu wypadku, bo do tej pory nic takiego się nie wydarzyło. Teraz będziemy mądrzejsi i ostrożniejsi - obiecuje Glesman.

Szczęście w nieszczęściu, że sznurek nie zrobił dziecku krzywdy. Filip dochodzi do zdrowia, ale po tym zdarzeniu pozostała mu brzydka pamiątka na szyi, która jeszcze długo będzie mu przypominać o nieszczęśliwym wypadku.

- Takie miejsca powinny być lepiej oznaczone - chorągiewką, kartką, czy kolorową taśmą, by w przyszłości uniknąć nieszczęścia - kwituje Weronika Chojnacka.

Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na konin.naszemiasto.pl Nasze Miasto