Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dobre praktyki stosowania środków ochrony roślin w odniesieniu do owadów zapylających

Krzysztof Nowak
Krzysztof Nowak
PRZYSZŁA WIOSNA. GŁOŚNO O ROLNIKACH, KTÓRZY ZA DNIA WYKONUJĄ OPRYSKI. CZY RZECZYWIŚCIE OPRYSKI SZKODZĄ PSZCZOŁOM?

Dobre praktyki stosowania środków ochrony roślin w odniesieniu do owadów zapylających

Rzeczywiście, przyszła wiosna i jak co roku o tej porze dość głośnym echem wśród pszczelarzy i rolników odbija się stosowanie oprysków. Na wszelakich forach i grupach można nawet zauważyć dość ostre wymiany zdań pomiędzy nimi. Prawda, jak zwykle leży gdzieś po środku. Takie mamy już czasy, że środki ochrony roślin są dość powszechnie stosowane i raczej się to nie zmieni.

Dla pszczelarzy nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale nie da się tego uniknąć i trzeba nauczyć się z tym żyć.

Jako ciekawostkę można powiedzieć, że na danym polu gdzie rośnie np. zboże gołym okiem można zobaczyć czy rolnik zastosował oprysk czy nie. Jak? Otóż nie ma innych roślin niż owies, pszenica czy inne zboże. Jeśli oprysku brak to zawsze, i jest to szalenie miłe też dla oka, pomiędzy kłosami widać kwitnące m.in. maki i chabry.

Każda miedza pomiędzy polami jest upstrzona tymi kwiatami, a te kwiaty są genialnym pożytkiem dla pszczół. W zasadzie nie tylko dla pszczół, ale dla wszystkich zapylaczy bo nie tylko pszczoła zapyla. W Polsce dużo się mówi o pszczołach i w domyśle zawsze jest to pszczoła miodna czyli taka, którą wszyscy dobrze znamy bo mamy od niej np. miód. A pszczół w naszym kraju jest dużo więcej bo blisko (lub ponad - zależy to od źródła) 400 gatunków.

Oprócz nich są trzmiele - omyłkowo nazywane bąkami, bo bąk to mucha. Są osy, są mrówki i paręnaście innych owadów. W zasadzie każde żyjątko, które wejdzie w kwiatostan staje się zapylaczem.

Pszczoła miodna jest natomiast najbardziej efektywnym zapylaczem i dlatego tyle poświęca się im uwagi

Ale wracając do tematu - przez opryski kwiatów towarzyszących na konkretnym polu zubaża się baza pożytkowa. Dla rolnika wspomniane kwiaty to chwasty i ma ich nie być na polu. To po pierwsze. Po drugie, i tu może narażę się niektórym pszczelarzom, ale nie każdy oprysk jest szkodzący dla pszczół.

Choć tutaj też można się spierać. Ja wiem, bo sam mam podobnie, że jak pszczelarz widzi traktor z opryskiwaczem na polu w ciągu dnia to zaczyna dostawać małpiego rozumu, ale są przecież herbicydy lub regulatory wzrostu, które należy stosować w ciągu dnia. I według zapewnień producenta, bazującego na stosownych badaniach, nie są szkodliwe dla pszczół, tzn ogólnie dla zapylaczy, ale domyślnie już mówimy o pszczołach- mowi Siwinski Andrzej z Pasieki Łężyn

Stosuje się je zresztą w czasie gdy pszczoły jeszcze opryskiwaną rośliną nawet się nie interesują czyli jej nie oblatują. I tu jest ta druga szkoła mówiąca o tym, że nawet jeśli dany oprysk rzeczywiście nie jest szkodliwy, i pszczoła nie była na danym kwiatku, to przelatując przez chmurę tego oprysku zmieni swój zapach (do tego momentu „pachniała” swoją rodziną), a od teraz pachnie opryskiem i jest jakieś tam prawdopodobieństwo, że strażniczki wpuszczające pszczoły lotne do ula mogą uznać ją za pszczołę obcą i nie wpuścić do ula lub wręcz zażądlić.

Ja się skłaniam raczej ku wersji takiej, że pszczoła głupia nie jest i jeśli nawet na wylotku ula pojawi się obca pszczoła? (tzn. rzeczywiście obca lub ichniejsza, ale o zmienionym zapachu przez oprysk), ale będzie miała jakikolwiek wziątek ze sobą - czy to nektar czy pyłek, to pszczoła strażniczka raczej ją wpuści do ula bo ma ze sobą rzeczy, które pozwolą tej rodzinie przeżyć.

Innym tematem są opryski biobójcze (tzw. insektycydy), które rzeczywiście mordują pszczoły i to w okrutnych męczarniach. Takie opryski stosuje się wieczorem po oblocie lub wręcz nocą. To znaczy powinno się stosować. Każdy nowoczesny, a przede wszystkim świadomy rolnik, wie, że dzięki pszczołom (mówiąc pszczoły mam na myśli też owady zapylające) ma większe zbiory.

Są opracowania mówiące o tym, że zbiory rzepaku są nawet o 40% większe jeśli pole jest zapylone przez pszczoły.

Nie tylko rzepak, ale również inne rośliny dają większe zbiory. To jest bezsprzeczny fakt.

Cały ten krzyk w internecie i w realu spowodowany jest właśnie tym, że zdarza się (chciałbym napisać w czasie przeszłym), że rolnik nie zwraca uwagi na zapylacze „bo się spieszy”, daje większe stężenie oprysku niż powinen, itd. Nasze zabiegi, mówię o nas jako Pasiece Łężyn, idą w tym kierunku, żeby nie zabraniać oprysków, tylko żeby były one wykonywane zgodnie z zasadami. Każdy rolnik musi wiedzieć, że nawet najmniejsze odejście od zasad wiąże się mandatami i zabraniem dopłat bezpośrednich. My, przynajmniej do tej pory, ale mamy nadzieję, że to się nigdy nie zmieni, nie mieliśmy styczności lub namacalnych efektów złego stosowania oprysków w postaci np. śmierci rodzin pszczelich, ale jako pszczelarze czujemy się w obowiązku edukowania rolników, sadowników i ogrodników o całym tym problemie.

MÓWIĄC OGRODNIKÓW MASZ NA MYŚLI ZAWODOWYCH OGRODNIKÓW CZY WEEKENDOWYCH, KTÓRZY MAJĄ JAKIEŚ TAM OGRÓDKI, NA KTÓRYCH MAJĄ PARĘ DRZEWEK OWOCOWYCH I SPĘDZAJĄ TAM WOLNY CZAS, WEEKENDY?

Mówię o wszystkich, ale rzeczywiście największym problemem są tacy, którzy mają swoje ukochane ogródki, czasami gdzieś w mieście, jako odskocznia od zgiełku, jako taki własny mikroświat gdzie mają te własne jabłka, śliwki, ogórki, itd. I niestety, ale tacy są najgorsi. Taka smutna prawda.

ROZWINIESZ?

O ile, załóżmy, taki rolnik, który żyje z tego co posieje, stara się stosować środki ochrony roślin zgodnie z tymi etykietami, zasadami, prawem, itd to taki ktoś kto ma działkę i jedno przysłowiowe drzewo, dajmy na to jabłoń, raczej ma gdzieś dobre praktyki stosowania ŚOR „no bo przecież jak jedno drzewo prysnę to już bez przesady”, poza tym nie będzie gość pryskał na robaka wieczorem czy nocą bo o tej porze już chce siedzieć w ciepłym domu, zobaczyć mecz czy serial, a nie biegać i opryskiwać to jedno drzewko. Ale na takim jednym drzewku, które akurat kwitnie (bo taki ktoś nie będzie patrzył na to czy teraz trzeba pryskać bo takie są zasady tylko akurat jestem na działce to opryskam) jest pełno pszczół i one, bywa, nie wrócą już do ula. Drzewo wyda więcej owoców no bo zostało zapylone, ale pszczoła, która zapyliła zginęła. I takim ludziom się nie wytłumaczy, że tak nie wolno. On pryska bo ma teraz właśnie czas i już. Tacy niestety są najgorsi i najbardziej niebezpieczni.

MACIE SWOJE PSZCZOŁY W MIEJSCACH GDZIE PROWADZONE SĄ OPRYSKI?

Tak, oczywiście. Mamy na polu, na którym posiana jest facelia. Facelia, tu ciekawostka, jest określana królową miododajności. W sprzyjających warunkach glebowych i atmosferycznych daje najwięcej miodu w przeliczeniu na hektar.

NIE MA TAM PROBLEMÓW Z OPRYSKAMI?

Nie ma. Znaczy nie ma nie dlatego, że się nie pryska, bo jest eko uprawa itd. Pryska się tylko mamy to przeokropne szczęście, że każdy zabieg jaki rolnik chce przeprowadzić jest konsultowany z nami. W zeszłym roku było nawet tak, że nie mogliśmy być w danym dniu, w którym miał się odbyć oprysk z jakichś przyczyn (już nie pamiętam jakich) to ustaliliśmy inny dzień. Propozycja wyszła z inicjatywy właściciela pola. W zasadzie mogło nas tam nie być bo oprysk był oczywiście wykonywany po oblocie pszczół, ale Pan Rolnik (duże litery celowo, z ogromnego szacunku) wolał żebyśmy byli w tym czasie na miejscu „gdyby coś się działo”. Tu musimy naprawdę przyznać, że pan, u którego ta jedna pasieka stacjonuje, każdy ruch omawia z nami.

A TO NIE JEST NORMA, ŻE TAKIE RUCHY JAK OPRYSKI CZY PODOBNE RZECZY WPŁYWAJĄCE NA DOBROSTAN RODZIN NIE SĄ KONSULTOWANE Z PSZCZELARZEM, KTÓREGO PASIEKA STACJONUJE NA DANYM POLU?

No właśnie nie zawsze. Czasami wyśle sms, że zrobił oprysk. Co więcej - bywa, że rolnik domaga się zapłaty za to, że chcemy postawić ule przy jego polu. Ja to rozumiem nawet, bo czasy takie, że pieniądz rządzi. Ale na przykładzie wspomnianego Pana Rolnika możemy wysnuć tezę, że czasy się, na szczęście, zmieniają! Pan Rolnik jest człowiekim młodym, ja już mniej młody jestem i swoje doświadczenie mam. Pan Rolnik sam na facebooku nas zapytał czy bylibyśmy jako Pasieka Łężyn zainteresowani postawieniem uli na jego polu. Na pytanie na jakich warunkach odpowiedział, że nie do końca rozumie to pytanie - bo przecież jak postawię tam ule to ja będę miał miód, a on większe zbiory! Oczywiście to też nie jest tak, że my mamy miód, on większe zbiory i już. Jest też dobra praktyka pszczelarska - jeśli można tak to nazwać - i zawsze składa się podziękowanie rolnikowi w postaci słoików miodu. Tak też się stało tutaj, w tym przypadku.

NIECH TO BĘDZIE PUENTĄ. DZIĘKUJEMY ZA ROZMOWĘ z Andrzej Siwinski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na konin.naszemiasto.pl Nasze Miasto