Kiedy zapukał kominiarz pomyśleli, że się pomylił. Otworzyli. Stał w swoim czarnym ubraniu i kapeluszu. Uśmiechał się. Poinformował, że przyjechał z Kłodawy.
- Komin to my mamy, ale kominiarza nie wzywaliśmy - mówi Pani Agata. Złapałam się za guzik bo kominiarze przynoszą szczęście.
I przyniósł. Można powiedzieć, że szczęście. Przywiózł jedzenie. Całe wiadro jaj. Przyjechał do Racięcina po przeczytaniu artykułu o tym jak małżeństwo sprzedało obrączki z biedy, by żyć. Potrzebował tylko jednego dnia, by zebrać dla niej jedzenie a potem do niej trafić. Zaangażowali się znajomi i przyjaciele.
Zobacz także: Sprzedali obrączki, by żyć [ZDJĘCIA]
To nie był jedyny gość w ich domu. Odwiedził ich wójt Wierzbinka Paweł Szczepankiewicz. Zjawił się z mięsem i jedenastoma czekoladami. Dzwoniło wiele innych ludzi.
Gdy mąż pani Agaty pracował wiązali koniec z końcem. W obecnej sytuacji, gdy pracy nie ma, to nie wystarcza.
W domu państwa Pawlikowskich w Racięcinie zamieszanie. Święta minęły radośnie. Po artykule o trudnej sytuacji tej rodziny rozdzwoniły się telefony. Codziennie odpowiadamy na maile. Ponad czterdzieści osób pytało o formę pomocy i adres tej rodziny.
Rodzinie wielodzietnej pomogła inna wielodzietna rodzina. Państwo Ola i Krzysiu z Konina sami wychowali sześcioro dzieci.
- Rodzina wielodzietna nie ma łatwo – mówi pani Ola. Jest wiele pracy i wyrzeczeń... Ale, da się – dodaje po chwili. Wiem, że da… Bo z mężem daliśmy. Nasze dzieci są już dorosłe. Nigdy nie staliśmy pod murem tak jak państwo Pawlikowscy, ale też musieliśmy dokonywać trudnych wyborów – mówią.
W pomoc zaangażowali się wszyscy w tej rodzinie. Zebrali trochę pieniędzy, trochę rzeczy i zawieźli im telewizor i szafę.
Anita S. z Poznania wysłała rzeczy po swoim synku. - Ładne, i wyprane. Bo przecież żadne dziecko nie chciałoby otrzymać brzydkich rzeczy – tłumaczy.
Państwo Pawlikowscy dziękują za okazaną pomoc. - Nie spodziewaliśmy się, że ktoś się nami zainteresuje. Aż mnie to wszystko przytłacza. Nawet nie wiem co mam powiedzieć – milczy przez chwilę mama jedenaściorga dzieci. Naprawdę mocno dziękuję za pomoc wszystkim. My też może kiedyś komuś pomożemy. Przecież ciągle nie będziemy biedni – mówi pani Agata.
Mąż pani Agaty najbardziej cieszył się z telefonów, które dały nadzieję na pracę. Murarz z zawodu, do niedawna pracował za granicą. Takich kłopotów wtedy nie było. Przysyłał co miesiąc pieniądze. Ale pod koniec października skończyło się. W lutym, by żyć sprzedali obrączki ślubne.
W trzech pokojach mieszka jedenaścioro dzieci i ich rodzice. Dobrze, że im nie chorują. Najmłodsze ma trzy i pół roku. Najstarszy - osiemnaście. Państwo Pawlikowscy z miejscowości Racięcin w gminie Wierzbinek chcieli mieć taką rodzinę. Dużą. Wnuków im nie braknie.
Każdy z nas chciał mieć kiedyś rower. Zmęczeni zimą myślimy o wakacjach. Marzymy… Piotr, Justyna, Paweł, Agnieszka, Dawid, Brajan, Nikola, Wiktor, Wiktoria, Bartosz, Jakub. Oni też mają marzenia. Ponoć jak się nie przestaje marzyć to spełniają się… .
Konin.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?