Alicja przyjechała do Łodzi w odwiedziny do koleżanek . Dziewczyny poszły na zakupy do Manufaktury. Potem zadecydowały, że wybiorą się na dyskotekę. Wybrały lokal u zbiegu ulic Sienkiewicza i Piłsudskiego. Pod dyskoteką zjawiły się koło godz. 23.30. Alicja szła jako pierwsza. Za nią szły cztery koleżanki. Nagle zaczepił ją łysy, potężny mężczyzna. Był agresywny i wulgarny.
- Alicja odpowiedziała mu krótko i chciała iść dalej. Śledczy wyjaśniają co dokładnie powiedziała, bo zeznania świadków są rozbieżne - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury okręgowej w Łodzi.
Kiedy dziewczyna próbowała minąć bandytę, ten wyciągnął nóż i wbił jej w klatkę piersiową. Alicja osunęła się. Wtedy 26-latek kopnął ją w twarz. I spokojnym krokiem poszedł w stronę ul. Traugutta.
W ogródku przy ulicy siedziało pięciu chłopaków. Ktoś krzyknął, żeby biegli za bandytą. Pobiegli, ale za chwilę wrócili. Nie udało im się go znaleźć.
W tym czasie Marcin R. doszedł do Piotrkowskiej i wsiadł w rikszę. Przejechał kawałek i wsiadł do taksówki. Gdy bandyta wracał do domu, na miejsce zdarzenia przyjechało pogotowie ratunkowe i policja. Dziewczyna została przewieziona do szpitala im. Kopernika. Mimo starań lekarzy o godz. 1.50 zmarła na stole operacyjnym. Miała rany od noża i złamaną kość jarzmową. Wykrwawiła się. Policja natychmiast zaczęła poszukiwania mężczyzny. Dzięki współpracy z taksówkarzami udało im się ustalić budynek, do którego wszedł.
Funkcjonariusze użyli strażackiego wysięgnika, by wejść przez okno. Widząc policjantów w koszu wysięgnika, mężczyzna zaczął rzucać w nich ciężkimi przedmiotami.
W jednego z nich rzucił młotkiem. Policjant doznał obrażeń twarzy. W innego policjanta 26-latek rzucił hantlami. Wtedy mundurowi opuścili wysięgnik i sforsowali drzwi wejściowe do mieszkania. O godz. 2.25 Marcin R. został zatrzymany. Był trzeźwy, nie był pod wpływem środków odurzających.
Marcin R. wcześniej już dawał się we znaki sąsiadom.
- Mieszkał sam. Nikt go nie odwiedzał ani rodzina, ani znajomi. Kilka razy przyjechała do niego straż miejska. Słuchał głośno muzyki. Zdarzało się, że rzucał z okien talerzami. Raz zamocował w oknie rurę i oblewał wodą przechodniów - powiedział nam pan Adam, mieszkaniec kamienicy przy ul. Limanowskiego.
W prokuraturze Marcin R. przyznał się do winy. Usłyszał zarzut zabójstwa i czynnej napaści na policjantów.
- Opisał przebieg zdarzenia. Nie wyraził skruchy ani żalu. Dziewczyna prawdopodobnie była przypadkową ofiarą - mówi Kopania.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?