Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rzeszowianie na Złombolu. Wysłużonymi autami dojechali na koniec Europy

Katarzyna
ZŁOMBOL NA POMOC DZIECIOM 

Złombol to rajd charytatywny, którego celem jest zbiórka pieniędzy dla dzieci z domów dziecka.

 Ekipy biorące udział w rajdzie, przed wyjazdem muszą zebrać minimum 1500 zł. 

Zgodnie z zasadami Złombolu, pieniądze mają pochodzić od darczyńców, którzy w zamian otrzymują powierzchnię reklamową na samochodzie. Całość zebranej kwoty zostaje przeznaczona na cel charytatywny. W ten sposób w tym roku zebrano ponad milion złotych.
ZŁOMBOL NA POMOC DZIECIOM Złombol to rajd charytatywny, którego celem jest zbiórka pieniędzy dla dzieci z domów dziecka. Ekipy biorące udział w rajdzie, przed wyjazdem muszą zebrać minimum 1500 zł. Zgodnie z zasadami Złombolu, pieniądze mają pochodzić od darczyńców, którzy w zamian otrzymują powierzchnię reklamową na samochodzie. Całość zebranej kwoty zostaje przeznaczona na cel charytatywny. W ten sposób w tym roku zebrano ponad milion złotych. Fot. Jakub Bogoń
Niemal pięćset starych i bardzo starych samochodów wzięło udział w tegorocznej edycji rajdu Złombol. W cztery dni pokonali trasę z Katowic na Sycylię. Po co? Żeby pomóc dzieciom i przeżyć przygodę życia.

Złombol to charytatywny rajd autami PRL-owskiej i komunistycznej produkcji lub konstrukcji. W wyprawie biorą więc udział czasem bardzo leciwe pojazdy, które co roku ambitnie przemierzają kilkutysięczne trasy. Złombole jeżdżą nieprzerwanie od dziewięciu lat i w tym czasie dojechały już m.in. na Nordkapp, nad Loch Ness, czy do Monako. W tym roku celem wyjazdu była Sycylia i położona na zachodnim wybrzeżu miejscowość San Vito Lo Capo. - Bardziej ambitne załogi jako drugi cel założyły sobie Tunis, ale przeprawa promowa i sytuacja na miejscu większość z nas zniechęciła. Zdecydowało się na to tylko kilkanaście ekip - tłumaczą rzeszowianie, którzy kilka dni temu wrócili z wyprawy.

Byle do przodu

Po raz drugi w Złombolu uczestniczyła ekipa „Skazanych na Ładę”. Sylwia Wołoszyn, Patryk Malewicz i Dawid Rębisz objechali trasę 28-letnią ładą. - Wyjazd to ogromne wyzwanie logistyczne: trzeba przygotować auto, siebie, zabrać potrzebny sprzęt, opracować plan podróży, a do tego jeszcze załatwić darczyńców - wymienia Patryk.

- I to ostatnie jest najtrudniejsze - dodaje Sylwia. - W ubiegłym roku wykonałam pewnie ze sto telefonów i wysłałam dwa razy tyle maili, za nim zebraliśmy potrzebną kwotę. Teraz było trochę łatwiej, ale ciągle cieszyłam się jak dziecko, kiedy tylko udało mi się namówić kogoś na wpłatę choćby stówki. Bo tak naprawdę o to w Złombolu chodzi - turystyka to tylko dodatek, liczy się cel charytatywny.

Wysłużone auto, które sporą część swojego życia spędziło w... stodole, sprawiło się nadzwyczaj dobrze - to znaczy żadna z awarii nie okazała się na tyle krytyczna, żeby ekipa musiała wracać do Rzeszowa.

- Było blisko w Austrii, ale jakoś się udało ogarnąć auto. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, sześć samochodów nie wyjechało nawet sprzed katowickiego spodka. Prawda jest taka, że przy tego typu samochodach kolejne naprawy nigdy się nie kończą. W trakcie wyprawy żartowaliśmy nawet na CB radiu, że zepsute światło, to drobiazg, przez który nie warto się nawet zatrzymywać. W końcu nie wpływa to pracę silnika - śmieje się Patryk.

W 4 dni na Sycylię

W beach party, które odbyło się na zakończenie Złombolu na sycylijskiej plaży udział wzięła też ekipa pod nazwą „Nie dojechali”. W jej skład weszli: Paweł Pieniążek, Tomasz Maciej, Jakub Bogoń i Mateusz Kłoda. Panowie podróżowali 20-letnim polonezem truckiem, którego kupili na miesiąc przed wyjazdem.

- O tym, że pojedziemy, zdecydowaliśmy spontanicznie podczas jakiegoś spotkania przy piwie. Trochę byliśmy niepewni auta, bo nie zdążyliśmy go nawet wypróbować. W gruncie rzeczy na kilka godzin przed startem dopiero skończyliśmy go składać. Okazało się jednak, że byliśmy bardzo nudną ekipą - poza zagotowaniem wody w Rzymie, auto sprawdziło się doskonale - opowiada Paweł.

Być może z tego powodu polonez nie zakończy swojej kariery na jednym Złombolu, już dzisiaj rzeszowianie deklarują, że wybiorą się na kolejny rajd. Będą też chcieli namawiać do udziału znajomych. - W tym roku nie za bardzo wiedzieliśmy, jak się do wyjazdu przygotować, więc pytaliśmy innych o radę. Dlatego też nie zabraliśmy słoików, tylko samą kuchenkę turystyczną, spaliśmy na campingach, dwa razy na stacji benzynowej. Bywało ciężko, bo auto w zasadzie przystosowane jest do wygodnej jazdy trzech osób, a my jesteśmy dość słusznej postury. Ale szło się przyzwyczaić - opowiadają.

Rodzinna atmosfera

Szczęśliwie do San Vito Lo Capo dojechali też „Cyklopi”, czyli Adrian Paściak, Kamil Robak, Piotr Kuziara i Konrad Wiktor. 21-letniego poloneza caro plus kupili w grudniu. Złombol „chodził” za nimi już od kilku lat, ale dopiero obawa, że to będzie ostatnia edycja rajdu podziałała na tyle motywująco, że ostatecznie się zdecydowali. Samochód kosztował 900 złotych, niezbędne naprawy... kilka razy więcej. Rzeszowianie śmieją się, że z tego powodu przygoda zaczęła się już w momencie zakupu.

- Niedługo przed startem wymieniliśmy silnik, rzutem na taśmę głowicę. Robiliśmy to własnymi rękami, ale warto było, bo podczas rajdu padła nam tylko żarówka i ogrzewanie, ale to podczas powrotu - mówi Adrian.

Darczyńców, którzy pomogą zebrać kwotę na start, panowie szukali solidarnie. Ze zdziwieniem zauważyli, że choć część firm chętnie wsparła pomysł, nie wszystkie chciały, aby ich logo pojawiło się na aucie.

- Podobno źle by to wpłynęło na ich wizerunek. Ale z drugiej strony na takim „zabytkowym” aucie chyba bardziej by zwracało uwagę, prawda? - zastanawia się Konrad. Tak czy inaczej, wszystkim bardzo dziękujemy, bez nich byśmy nie pojechali.

Chłopaki mówią, ze wyjazd z pewnością można zaliczyć do kategorii „przygody życia”. - Złombol to impreza, która łączy ludzi. Nikogo nie znasz, a z każdym rozmawiasz jakbyś go znał od zawsze. Tam jest tak, że jak ci auto wysiądzie, to nawet jakby inni mieli na linie holować, to cię do tej mety zabiorą. Dawaliśmy innym części, nawet jeśli wiedzieliśmy, że za chwilę nam mogą się zepsuć. Tak to właśnie tam działa, ludzie chcą sobie pomagać. To jest niesamowite - dodaje Kamil.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto