Jak artyście tego formatu, co Marcin Dylla, udało się znaleźć czas na koncert w Koninie, to słodka tajemnica Andrzeja Majewskiego, prezesa Konińskiego Towarzystwa Muzycznego. Mimo mroźnego wieczoru, salę konińskiego ratusza wypełniła publiczność.
Najnowsze filmy z serwisu Głos.TV:
Konin. Studniówka I Liceum
Konin. Chcą referendum w sprawie ACTA
Gitarzyści w tym czasie rozgrzewali zziębnięte dłonie i instrumenty. Gitarzyści? Ależ tak! Wystąpiło ich dwóch. Pierwszy zagrał bowiem Michał Koszykowski z Turku, uczeń Andrzeja Majewskiego. Ten młodziutki muzyk nieźle się zapowiada, a udział w koncercie Mistrza był dla niego nie lada wyróżnieniem i wyzwaniem.
- Jest najwybitniejszym gitarzystą naszej planety – rozpoczął zapowiedź recitalu Marcina Dylli
prowadzący koncert Andrzej Majewski, a kiedy szmerek przebiegł po sali, szybko dodał: - To nie są moje słowa! To są słowa krytyka z „The Washington Post”. Jest więcej takich recenzji, ale ci panowie nie są skłonni do tego, żeby się rozpisywać. Jeśli taka fraza się narodziła i to w takim czasopiśmie, to coś znaczy.
Faktycznie. Marcin Dylla (rocznik 1976) rozpoczął grać na gitarze jako ośmioletni chłopiec. Studiował u prof. Wandy Palacz na Akademii Muzycznej w Katowicach, a potem także w Bazylei, Freiburgu i Maastricht. Startował w wielu konkursach, a w 19 z nich zajął pierwsze miejsce.
- W tym trzy razy w Hiszpanii, czyli w jaskini lwa – podkreślał Majewski. - Był postrachem gitarzystów. Wszyscy wiedzieli, że jak Dylla będzie na konkursie, to już mogą się pakować!
Dziś Dylla to „nazwisko” w muzycznym świecie. Nagrywa płyty, występuje w prestiżowych salach koncertowych, prowadzi lekcje mistrzowskie. A czasami przyjeżdża do... Konina!
Repertuar był dla publiczności pewną niespodzianką, bo oprócz utworów hiszpańskich kompozytorów, zabrzmiała awangardowa kompozycja Japończyka – Toru Takemitsu „In the Woods”.
Publiczność nagrodziła gitarzystę gromkimi brawami. Ze sceny pozwoliła mu zejść dopiero po dwóch bisach. Słów uznania nie szczędził mu również prezydent Józef Nowicki. Dylla otrzymał w podarunku między innymi obraz konińskiego ratusza, który może nie ma szans mierzyć się z Auditorio Nacional w Madrycie, czy Filharmonią w Sankt Petersburgu, ale za to będzie przypominał artyście ciepłe przyjęcie, z jakim spotkał się w pewien bardzo mroźny, lutowy wieczór.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?