Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oklaski za cztery dożywocia

Barbara SADŁOWSKA
– Nam o tych młodych nie chodzi, tylko o Kazia i Beatę. Jakby nie wynajął tych, wziąłby innych. Szkoda tych chłopaków – mówili krewni ofiar i... oskarżonych.
– Nam o tych młodych nie chodzi, tylko o Kazia i Beatę. Jakby nie wynajął tych, wziąłby innych. Szkoda tych chłopaków – mówili krewni ofiar i... oskarżonych.
– Sprawiedliwości stało się zadość – tak skomentowali cztery wyroki dożywocia bliscy zamordowanego w Niemczech małżeństwa z Trzcianki. Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu stanęło pięć osób. Kazimierz B.

– Sprawiedliwości stało się zadość – tak skomentowali cztery wyroki dożywocia bliscy zamordowanego w Niemczech małżeństwa z Trzcianki.

Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu stanęło pięć osób. Kazimierz B., kuzyn zamordowanych, Beata T. – ich córka, oraz trzech młodych mieszkańców powiatu pilskiego. Prokurator oskarżył ich, że z nikczemnych pobudek – chęci zysku i zemsty – zaplanowali i wykonali wyrok na Grażynie i Stefanie T., mieszkającemu w Niemczech małżeństwie z Trzcianki.

Kazirodztwo i kasa

Gdy ledwie pełnoletnia Beata związała się ze starszym kuzynem, Kazimierzem B., rodzice dziewczyny nie mogli się z tym pogodzić. Zwłaszcza ojciec Beaty, Stefan. Uważał ich związek za kazirodztwo. Konflikt narastał, gdyż wszyscy mieszkali w Ulm. Obaj panowie pomawiali się wzajemnie i nasyłali na siebie policję. Stefan T. nawet zeznawał na niekorzyść kuzyna w jego sprawie alimentacyjnej...
–Już pod koniec 1998 r. Kazimierz B. podjął decyzję, że najlepiej pozbyć się rodziców konkubiny – odtwarzał okoliczności zbrodni sędzia Leszek Matuszewski. – Grażyna i Stefan T. uchodzili za ludzi majętnych, posiadali nieruchomości w Polsce. W Niemczech byli wysoko – jak na polskie warunki – ubezpieczeni. Kazimierz B. uznał, że mordując rodziców Beaty, pozbędzie się problemów z jej ojcem, a Beata otrzyma dość istotną część spadku i ubezpieczenia.
Kazimierz B. przez pół roku szukał wykonawcy zbrodni. W końcu dogadał się z kolegą, Dariuszem P. Ten za 5 tys. złotych najął Dariusza G. i Waldemara J.
Zabójstwo zaplanowali na maj 1999 r. Jednak rodzice Beaty wyjechali do Polski.

Śmierć na raty

Pewną komplikacją w realizacji zbrodniczych planów był... brak paszportu. Dla Dariusza G., każdy wyjazd do Niemiec i powrót do Polski, oznaczał kąpiel w Odrze. Dzięki instrukcjom współoskarżonych bezpiecznie przepływał rzekę aż cztery razy.
Do mieszkania weszli Dariusz G. i Waldemar J. Mieli klucz bo dorobiła go Beata Czekali... Jako pierwsza przyszła Grażyna T. Zaatakowali ją nożem. Zadali kilkanaście ciosów a potem udusili ją kablem od żelazka. Puściły im jednak nerwy i nie czekali na drugą ofiarę. Wrócili do mieszkania Kazimierza B. Wtedy Dariusz P. wściekł się – groził Dariuszowi G., że jeżeli nie wykona zlecenia do końca, krzywda spotka jego niepełnosprawną ciotkę.
Mordercy wrócili na miejsce zbrodni. Do mieszkania wszedł tylko G. Gdy Stefan T. wrócił do mieszkania, rzucił się na niego z nożem.

Dożywocie razy pięć

Prokurator nie miał litości. Uznał, że każde z oskarżonych zasłużyło na najsurowszą karę. Kierowały nimi najniższe motywy: zemsta i chęć zysku, a małżonków zabili ze szczególnym okrucieństwem. Precyzyjnie podał za patologami: 18 ciosów nożem dla Grażyny, 17 – dla Stefana. Prokurator zażądał dożywocia dla całej piątki – z ograniczeniem możliwości wcześniejszego, warunkowego zwolnienia. Mogliby o to prosić dopiero po 35 latach w celi.
Obrońcy prosili o uniewinnienie czworga oskarżonych: tych, którzy nie przyznali się do winy. Mówili o wątpliwościach, które świadczą na ich korzyść.
Obrońca Dariusza G., jedynego, który początkowo przyznał się do winy, poprosił o łagodniejszą karę. Dwie godziny później sąd ogłosił wyrok.

Łagodniej dla Beaty

Gdy przewodnicząca składu, sędzia Małgorzata Winkler Galicka, ogłosiła, że Kazimierz B. został skazany na dożywocie, na galerii rozległy się oklaski.
– Proszę o zachowanie spokoju – stwierdziła sędzia Galicka. Kolejno odczytywała: Dariusz P. – dożywocie. Dariusz G. – dożywocie. Waldemar J. – dożywocie. Beata T. – 15 lat.
– Kara dożywotniego więzienia jest najsurowszą, jaką sąd może orzec – wyjaśniał, uzasadniając wyrok, sędzia Leszek Matuszewski. – Orzekana jest tylko wtedy, gdy osoba wysoce zdemoralizowana dopuszcza się najbardziej odrażającej zbrodni. W ocenie sądu czyn Kazimierza B. stanowi taką zbrodnię. Jako sprawca kierowniczy decydował o sposobie i czasie zabójstwa. Inna jest sytuacja Beaty T. Psychicznie uzależniona od Kazimierza B., chciała śmierci swoich rodziców i pomagała sprawcom, ale nie planowała zbrodni i nie miała wpływu na jej realizację. Jej rola istotnie jest mniejsza.
Sąd uznał, że zabójstwa nie dokonano ze szczególnym okrucieństwem – mordercy nie zamierzali torturować ofiar – zabili, tak jak umieli...

Ona dla nas umarła

Rodzina ofiar, od początku kilkuletniego procesu, demonstrowała potępienie dla dwójki oskarżonych. Podczas pierwszej rozprawy babcia Beaty przez trzy godziny trzymała wysoko portret jej zamordowanych rodziców.
– Nam o tych młodych nie chodzi, tylko o Kazia i Beatę – tłumaczyli.
Gdy sąd zakończył odczytywanie uzasadnienia wyroku na sali rozległy się kolejne oklaski. Po wyjściu z sali, brat zamordowanego Stefana, powiedział, że żałuje tylko, że wyrok nie zapadł, gdy w Polsce obowiązywała kara śmierci.
– Nie zasłużyli na to, żeby ich żywić do końca życia.
Czy potrafią wybaczyć Beacie?
– Potrafię, ale po jej śmierci – stwierdziła jedna z kobiet. –.
– Była dobrym dzieckiem, taką kochaną dziewczynką. To przez tego bydlaka, dwoje ludzi nie żyje, a ona zmarnuje swoje młode lata w więzieniu – dodała druga.
Wyrok jest nieprawomocny.

Pierwszy taki wyrok
W Wielkopolsce nie było dotąd takiego procesu, zakończonego prokuratorskim wnioskiem pięciu kar dożywocia i orzeczeniem czterech.
Do wczoraj, najsurowszy wyrok zapadł w sprawie oskarżonych o zabójstwo taksówkarza z poznańskiego radio-taxi 919. Trzy lata temu sąd skazał trzech z nich na dożywocie. Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wymiar kary tylko dla jednego z zabójców. Pozostałym dwóm obniżył do 15 lat. W ubiegłym roku Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał na dożywocie dwóch oskarżonych o uprowadzenie, zgwałcenie i zamordowanie młodej Francuzki w Marsylii.
Ostatnie słowo Beaty
– Nie proszę o łagodny wyrok, bo jestem niewinna. Śmierć moich rodziców to największa tragedia dla mnie. Kazio źle mówił na tatę, ale nie pozwoliłby komukolwiek skrzywdzić moich rodziców. Nawet teraz, przebywając w areszcie, czuję, że moi rodzice nadal są ze mną, czuwają nade mną i nie dopuszczą do tego, żebym całe życie spędziła w więzieniu. Nie proszę o litość, tylko o sprawiedliwość.
Ostatnie słowo Kazimierza
– Zginęło dwoje ludzi. Nikt im życia nie wróci, ale ja nie jestem temu winny. Jedyne przestępstwo, jakie popełniłem, to niepłacenie podatków w Niemczech. Mogę powiedzieć, że żałuję, ale czego? Mnie tam nie było. Nie zabiłem i nie planowałem tej zbrodni. Ani ja, ani Beata nie chcieliśmy nikogo zabić. Chcieliśmy się tylko dalej wyprowadzić od jej rodziców i mieć spokój. Dzisiaj słyszę, że każdemu z nas trzeba dać najmniej 35 lat. Nie jestem żółwiem z Galapagos, żeby to odsiedzieć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto