Nie wychodzą z sądu

Dyrektor konińskiego MZK i przedstawiciele działających w tej firmie
związków zawodowych niemal nie wychodzą z sądu. Właśnie zakończył się
jeden z tych procesów, tym razem z wiceprzewodniczącym Solidarności.

Sprawa, którą dyrektorowi Mirosławowi Pachciarzowi wytoczył jeden z dyspozytorów, a jednocześnie funkcjonariusz zakładowej Solidarności, dotyczyła nagany, jaką trzy miesiące temu otrzymał on od przełożonych. Mirosław Olas został ukarany za trzy przewinienia, jakich dopuścił się w połowie lutego, i których popełnienia się nie wypiera. W jednym przypadku chodzi o przekroczenie uprawnień, a w dwóch pozostałych o niewypełnienie poleceń przełożonych. Były to zdarzenia w gruncie rzeczy błahe, ale dające dyrektorowi formalną podstawę do udzielenia nagany i sędzia Ewa Morawska w wydanym wyroku właśnie jemu przyznała rację.
Ukarany dyspozytor, podobnie jak jego koledzy ze związków zawodowych, uważają, że jego przewinienia były tylko pretekstem. Związkowcy twierdzą bowiem, że wszystko zaczęło się od chwili, kiedy Solidarność porozumiała się ze Związkiem Zawodowym Kierowców oraz Związkiem Zawodowym Pracowników Komunikacji Miejskiej w Rzeczpospolitej Polskiej i w sporach z dyrekcją zaczęły prezentować wspólne stanowisko. Szefostwu firmy to się bardzo nie spodobało i pod koniec ubiegłego roku przystąpiło do tworzenia czwartej organizacji związkowej.
Przynajmniej w tym przypadku od nadmiaru głowa zaczyna boleć, bo dla jakości pracy MZK ta mnogość związków nie ma najmniejszego znaczenia.
Tymczasem wyrok jaki zapadł w piątek w Sądzie Rejonowym w Koninie bynajmniej nie zamyka sprawy, bo pełnomocnik związkowca już zapowiedział apelację.