Myśliborskie Holendry - Spędzi święta w kontenerze. Film

Kobieta mieszka razem z wujem i córką. Choć córka większość tygodnia spędza w szkolnym internacie, do domu wraca na weekendy. Wtedy razem z mamą śpi w kontenerze. Wujek pani Magdy zdecydował się natomiast spać w starym domu, który cały czas jest remontowany. Jego część nadaje się co prawda do rozbiórki, ale druga połowa będzie mogła zostać odbudowana. Dzięki pomocy finansowej wojewody i gminy, pani Magdzie udało się już wyremontować kuchnię. Trwa natomiast remont pokoju, w którym śpi jej wujek.

Zobacz film Święta w Golinie po powodzi

Zobacz film Pomocnicy Mikołaja z darami

Pospieszyńska prowadzi ponad 200-hektarowe gospodarstwo. Ma kilkanaście krów, pola uprawne. Dodatkowo opiekuje się 17 kotami i siedmioma psami. Mimo trudności i braku ciepłego kąta, nie traci optymizmu. – Jakoś sobie radzimy. Jak przyjdą duże mrozy i w kontenerze będzie 9 stopni to najwyżej założymy na głowy trzy, a nie dwie kołdry – mówi.

Kontener jest ogrzewany elektrycznie. Przy blaszanej konstrukcji i nieszczelnych oknach grzejnik niewiele daje. Pani Magda nie może tam gotować, bo nie ma kuchenki elektrycznej. Mimo wszystko najprawdopodobniej tam odbędzie się skromna kolacja wigilijna. Pani Magda jeszcze nie zdecydowała, gdzie ją urządzi. Jak mówi, jeśli świąteczna kolacja będzie w kontenerze to znaczyć będzie, że jej rodzina nie ma domu. Jeśli natomiast wieczerza odbędzie się pod dachem to będzie się bała, żeby się nie zawalił. – Myśleliśmy, żeby w ogóle nie robić świąt. Nie mieliśmy na to ochoty po powodzi, ale zmobilizowała nas pewna rodzina z Poznania, która nam bardzo pomaga. Córka przeżyła powódź i chcę dla niej zrobić święta – mówi Magdalena Pospieszyńska. – Może uda się jakieś dwa dania zrobić. Na pewno będzie karp – dodaje.

Pani Magda zamierza ubrać w tym roku dwie choinki. Jedna stanie w domu, a druga w kontenerze. – Inaczej będzie kłótnia z córką, bo ona chce mieć choinkę tam gdzie śpi. A śpi w kontenerze – mówi Pospieszyńska.

Święta Bożego Narodzenia będą jednak zupełnie inne niż te przed powodzią. – Prezentów nie będzie. Chyba, że zjawi się jakiś św. Mikołaj. Nie mamy bombek. Wszystko poginęło przez powódź, ale córka obiecała, że zrobi ozdoby na choinkę – mówi Magda Pospieszyńska.

Jak się okazuje, św. Mikołaj jednak istnieje i pani Magda wspólnie z rodziną zasiądzie do prawdziwej, tradycyjnej wigilii. Dzięki ludziom dobrej woli, kobieta otrzymała od jednej z konińskich restauracji świąteczne przysmaki.

Choć niezwykły prezent zaskoczył i ucieszył panią Magdę, przed zbliżającym się Nowym Rokiem ma ona tylko jedno marzenie. Doprowadzić dom do stanu, w którym będzie można w nim bezpiecznie mieszkać. – Musimy cały czas osuszać te dwa pomieszczenia, które udało nam się uratować. Najbardziej teraz potrzebujemy opału. Brakuje nam też materiałów budowlanych, żeby odbudować dom i wyremontować dach, bo w każdej chwili może się on zawalić. Chcielibyśmy wiosną wszystko skończyć – mówi pani Magda.