Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech – Zagłębie 0:1: Tragedia zamiast przełamania

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
Od tego meczu mistrzowie Polski mieli rozpocząć marsz w górę tabeli, ale skończyło się na sensacyjnej porażce i, co gorsze, zasłużonej.

Po dwóch porażkach z rzędu sytuacja Kolejorza w tabeli ekstraklasy była, mówiąc delikatnie, nieciekawa. Trener Jacek Zieliński przyznawał, że na kolejne straty punktów jego drużyna już nie może sobie pozwolić i to właśnie od meczu z Zagłębiem Lubin miał się rozpocząć pościg za czołówką tabeli.

Lechici przystępowali do tego spotkania jednak nie w pełni przygotowani. Wielu kluczowych zawodników dopiero w czwartek lub piątek wróciło ze zgrupowań swoich reprezentacji. Z tego powodu tylko na ławce rezerwowych mecz rozpoczęli Luis Henriquez i Jacek Kiełb.
- Oni jeszcze odsypiają te zgrupowania, w piątek na treningu potykali się o własne nogi – wyjaśniał decyzję Zieliński.

Zabrakło też Tomasza Bandrowskiego, który uprzedzał, że wciąż nie czuje się na siłach, by zagrać, a nie chce swoją niepewną grą osłabić zespołu.

Mecz lechici rozpoczęli od obiecujących ataków skrzydłami. Dośrodkowania kończyły się jednak niecelnymi strzałami lub udanymi interwencjami obrońców gości. W 16. minucie „zapachniało” jednak golem – po strzale Artjomsa Rudnevsa z około 18 metrów Bojan Isailović wypuścił piłkę z rąk, ale niestety nie było nikogo, kto mógłby dobić strzał. Już po chwili Łotysz ponownie stanął przed szansą zdobycia bramki, ale bramkarz Zagłębia wygrał pojedynek jeden na jeden.

Jeszcze lepszą sytuację miał w 25. minucie Semir Stilić, który świetnie wyszedł do prostopadłego podania z głębi pola i sprytnym technicznym strzałem chciał umieścić piłkę w siatce, ale piłka przeleciała metr obok słupka.

Po pół godzinie gry, kiedy to Kolejorz dzielił i rządził, coraz śmielej zaczęło sobie radzić Zagłębie. To był bardzo niedobry prognostyk przed druga połową, bo to właśnie drugie 45 minut w meczach z Legią i Bełchatowem przesądzało o porażkach Lecha.

Niestety, te przewidywania w pełni się potwierdziły. Z minuty na minutę akcje Lecha były i coraz rzadsze i coraz mniej groźne. Zupełnie niewidoczny stał się bardzo aktywny od pierwszych minut Sławomir Peszko, nie wspominając o innych piłkarzach odpowiadających za ofensywę mistrzów Polski. Zieliński próbował reagować, zdejmując Drygasa i wprowadzając Tshibambę, ale to tylko pogorszyło sytuację.
- Powstała dziura w środku pola i w efekcie ta zmiana nic nam nie dała – przyznawał po spotkaniu szkoleniowiec Kolejorza.

Zagłębie wygrywając walkę w środku pola, atakowało z coraz większą odwagą. W 72. minucie Jasmin Burić uratował Lecha, wygrywając pojedynek sam na sam z Szymonem Pawłowskim. Po chwili po rzucie rożnym i strzale Bartosza Rymaniaka mistrzów Polski ocaliła poprzeczka. W 74. minucie padł jednak gol dla Zagłębia. Fenomenalnym strzałem z około 25 metrów popisał się Mateusz Bartczak, a piłka wpadła w samo okienko bramki Buricia.
- Wydaje mi się, że nie zawaliłem przy tej bramce, ale to będzie można stwierdzić dopiero po przeanalizowaniu powtórki – mówił o tej sytuacji Bośniak.

Zniecierpliwieni kibice zaczęli skandować „Na puchary się spinacie, w ekstraklasie w ch..a gracie”. Wydawało się, że lechici ruszą do odrabiania strat, ale kolejne sytuacje stwarzali sobie lubinianie. Najlepszą miał w 81. minucie Pawłowski, lecz trafił jedynie w słupek. W tej sytuacji porażkę 0:1 należy uznać za wynik wyjątkowo łagodny dla mistrzów Polski, których kibice pożegnali gwizdami.

- Na pewno nie jest tak, że mobilizujemy się bardziej na mecze w Lidze Europejskiej niż na ekstraklasę, ale niestety, nie udaje nam się ostatnio wygrać – przyznawał smutny Dimitrije Injac. - Nie pamiętam takiej passy trzech porażek.

Przygnębiony, ale i negatywnie zaskoczony postawą swoich podopiecznych był też Jacek Zieliński.
- Przegraliśmy mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać, ale jednak stało się. Pierwsza połowa nie zapowiadała nic złego, ale druga to już była tragedia – przyznawał szkoleniowiec Lecha. – Musimy coś zmienić, aby wyjść z tej sytuacji, ale możliwości zmian personalnych mamy mocno ograniczone. Jedyne zmiany, jakie możemy zrobić, to zmiany w głowach zawodników.

Po tej porażce Lech jest dopiero 13. w tabeli, a do prowadzącej w tabeli Jagielloni traci aż 14 punktów, choć ma rozegrane o jedno spotkanie mniej.

Lech Poznań - Zagłębie Lubin 0:1 (0:0)

Bramka: 74. M. Bartczak

Żółte kartki: Bosacki, Kikut, Djurdjević.
Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk)
Widzów: ok. 22 000.

Lech: Burić - Kikut, Bosacki, Djurdjević, Gancarczyk, Peszko, Injać, Drygas (64. Tshibamba), Kriwiec, Stilić, Rudnevs.

Zagłębie: Isailović - Kocot, Stasiak, Horvath (29. Reina), Rymaniak, Dąbrowski, M. Bartczak, Pawłowski, Plizga, Traore (90. Woźniak), Kędziora.

Aby obejrzeć wszystkie zdjęcia, kliknij w miniaturki pod artykułem.

Wkrótce wideo z meczu!


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto