Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lauda, Maier, Marszałek, to oni są przykładem dla Roberta Kubicy [VIDEO]

Jacek Sroka
Polak Waldemar Marszałek był w stanie śmierci klinicznej
Polak Waldemar Marszałek był w stanie śmierci klinicznej www.poland.gov.pl
Robert Kubica po niedzielnym wypadku w Rajdzie Ronde di Andora, w którym doznał poważnego urazu prawej dłoni, powoli wraca do zdrowia. Wczoraj Polak został przeniesiony z oddziału intensywnej terapii szpitala w Pietra Ligure do jednoosobowego pokoju na ortopedii. Dziś nasz jedyny kierowca Formuły 1 przejdzie operację stopy i barku. W przyszłym tygodniu włoscy lekarze zajmą się natomiast jego kontuzjowanym łokciem.

Kubica z każdym dniem czuje się coraz lepiej. Wszyscy wierzą, że Polak wróci na tor F1, ale wcześniej czeka go długa reha-blitacja. Niech drobnym pocieszeniem w trakcie wykonywanych miesiącami żmudnych ćwiczeń przywracających dłoni pełną sprawność, będzie dla Roberta przykład innych sportowców, którzy również doświadczyli w swojej karierze tragicznych wypadków, a jednak później wrócili do sportu i odnosili w swoich dyscyplinach wielkie sukcesy.

Kierowca F1, który płonął na torze
Najbliższym przypadkiem do tego, który spotkał polskiego kierowcę był, nie tylko ze względu na tę samą dyscyplinę sportu, wypadek Nikiego Laudy. Austriak był w połowie lat siedemdziesiątych prawdziwym objawieniem F1. W 1975 r. wywalczył swój pierwszy tytuł mistrza świata i w następnym roku pewnie zmierzał po kolejne mistrzostwo, gdy doszło do kraksy na torze Nurburgring.

Na drugim okrążeniu GP Niemiec jego ferrari najpierw uderzyło w bandę, a następnie wpadło pod inny bolid i stanęło w płomieniach. Lauda nie mógł się wydostać z auta i dopiero przy pomocy innych kierowców opuścił wrak. Austriak został dotkliwie poparzony i nawdychał się gorących toksycznych gazów, które uszkodziły mu płuca. Po wypadku zapadł w śpiączkę i było z nim tak źle, że w szpitalu odwiedził go ksiądz udzielając sakramentu namaszczenia chorych.

Lauda się jednak nie poddał, Już sześć tygodni po wypadku wrócił na tor, a później sięgnął jeszcze dwa razy po mistrzostwo świata kierowców F1.

Narciarzowi groziła amputacja nogi
Szybkość kochał nie tylko Kubica i Lauda, ale także Hermann Maier. Słynny austriacki narciarz w latach 1997-2001 dominował na stokach wygrywając 41 zawodów Pucharu Świata i zdobywając dwa złote medale olimpijskie na igrzyskach w Nagano. Popularny "Herminator" tragicznego wypadku doznał jednak nie na alpejskiej trasie, ale podczas jazdy motocyklem, która była jego wielką pasją.

W wyniku zderzenia z samochodem w sierpniu 2001 r. Maier doznał wielokrotnego otwartego złamania nogi. Jego kość była dosłownie strzaskana, niemal wszystkie mięśnie zostały zerwane i groziła mu amputacja nogi. Siedmiogodzinna operacja pozwoliła na uratowanie kończyny, w której zamontowano 32-centymetrową śrubę, ale po przebudzeniu lekarze nie dawali mu nawet cienia szansy na powrót do sportu.

"Herminator" jednak się zawziął. Ćwiczył wytrwale i po 1,5-rocznej rehabilitacji we wspaniałym stylu wrócił do narciarstwa. 27 stycznia 2003 r. wygrał supergigant w Kitzbuehel, a w kolejnym sezonie czwarty raz sięgnął po Kryształową Kulę.

Miał więcej złamań niż kości
Waldemar Marszałek jest legendą polskiego motorowodniactwa. W trakcie kariery wywalczył aż 27 medali mistrzostw świata i Europy. Równie długa jest jednak lista jego wypadków. Sam żartem kiedyś stwierdził, że miał w życiu więcej złamań niż kości.

Najtragiczniejszego w skutkach z około pięćdziesięciu swoich wypadków Marszałek doznał w kwietniu 1982 r. podczas zawodów w Berlinie. Jego łódź przy prędkości 150 km/h podbita falą wyskoczyła w powietrze i cztery razy obróciła się wokół własnej osi nim opadła na wodę i roztrzaskała się na kawałki. Nieprzytomnego Polaka w stanie śmierci klinicznej wyciągnięto na brzeg i przez 25 minut reanimowano. Miał rozbitą czaszkę, rozerwany staw biodrowy oraz wodę w płucach. W ciągu kilku miesięcy Polak doszedł jednak do siebie i jeszcze w tym samym roku, jesienią, wystartował w kolejnych zawodach na tym samym akwenie i znowu zwyciężył, a rok później po raz kolejny został mistrzem świata.

Dominująca chęć powrotu
Historii zakończonych sukcesem powrotów sportowców do uprawiania swojej ukochanej dyscypliny sportu można by przytoczyć jeszcze kilka, ale bardziej chodzi nam o pokazanie, że wypadek, nawet tragiczny, nie musi oznaczać przekreślenia kariery.

- Urazy, nawet ciężkie, są w zawodowym sporcie czymś normalnym - mówi Maciej Andryszczak, psycholog sportowy z katowickiej AWF. - Po kontuzji czy wypadku natychmiast u zawodników pojawia się myśl o tym, żeby jak najszybciej wrócić do sportu. Myślę, że podobnie będzie w przypadku Roberta. Przecież wyścigi, to cały jego świat, a on jest młodym kierowcą, który już wcześniej udowodnił, że ma w sobie ogromną chęć do walki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto