Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kotorowski: Tak fatalny sezon nie może się powtórzyć

Hubert Maćkowiak
Krzysztof Kotorowski mówi: Nadal chce mi się grać i sprawia mi to radość
Krzysztof Kotorowski mówi: Nadal chce mi się grać i sprawia mi to radość Fot. Marek Zakrzewski
Z Krzysztofem Kotorowskim, bramkarzem Lecha Poznań, rozmawia Hubert Maćkowiak

Okres przygotowawczy już się kończy. Piłkarze chyba wolą grać, niż przechodzić podobne katorgi?
- W Niemczech wykonaliśmy kawał ciężkiej roboty i mimo że niektórzy naszą formę oceniają po wynikach sparingów, może to nieco mylić. Praktycznie nawet w dniu meczu, wybiegaliśmy na boisko treningowe i nie odpuszczaliśmy. Z jednej strony trzy porażki na pięć spotkań nie przynoszą chluby, jednak nie należy przywiązywać do nich zbyt wielkiej wagi. Zadaniem na ten obóz nie było uzyskanie jak najlepszych rezultatów, a zbudowanie odpowiedniej formy. Myślę, że trener Bakero zrealizował swój plan. Rozliczajcie nas w czasie ligi.

Jak wygląda rywalizacja o bluzę z numerem jeden? W Niemczech trenowała z Wami też dwójka bramkarzy z Młodej Ekstraklasy.
- Nie ma co ściemniać: ja i Jasmin zostaliśmy na polu bitwy i walczymy o "jedynkę". Młodzież powoli puka do pierwszego zespołu, ale trochę jeszcze za wcześnie, żeby bronili w ligowych spotkaniach. Spokojnie, ich czas nadejdzie. Mają świetne warunki do tego, by się rozwijać. Rzeczywiście klub o nich dba. Trenują z dobrą drużyną, sztab ich wprowadza w ten wielki futbol. Mogę jedynie im zazdrościć, bo ja w ich wieku tak dobrze nie miałem (śmiech). Tak łatwo się nie poddam, nadal chce mi się grać w piłkę, sprawia mi to radość.

Jest Pan najstarszym piłkarzem pierwszej drużyny. Czuje się odpowiedzialność za młodszych kolegów? Chyba musi Pan "trzymać szatnię" wraz z bardziej doświadczonymi graczami.
- Wybraliśmy trzon, radę drużyny, która za takie rzeczy odpowiada. Oczywiście sam nie ciągnę tego wózka. Pomagają mi: Ivan Djurdjević, Grzegorz Wojtkowiak czy Rafał Murawski. Dbamy o odpowiednią atmosferę, chcemy pomagać tym młodszym chłopakom, poczuwamy się do tego.

Wciąż nie ogłoszono oficjalnie, kto w tym sezonie założy na ramię opaskę kapitańską. Dotychczas ten obowiązek należał do najstarszego w ekipie...
- To prawda. Wcześniej tę rolę pełnił Piotrek Reiss, później Bartek Bosacki. W ich przypadku wynikało to też z faktu, że w tym klubie się wychowali, spędzili prawie całe kariery. Jeszcze niedawno pierwszym zastępcą "Bosego" był Grzegorz Wojtkowiak i myślę, że nie ma co robić z tego wielkiej tajemnicy - prawdopodobnie to on nas w pierwszym spotkaniu poprowadzi w roli kapitana.

Tyle, że "Dyzia" często dopadają kontuzje, Ivan może mieć problemy z regularną grą. Wypada na Pana...
- Możemy sobie tak spekulować, że przecież nikt nie ma miejsca w wyjściowej "jedenastce" zagwarantowanego i każdy powinien o nie się starać. Te osoby, które wymieniłem wcześniej to taka rada drużyny i w razie potrzeby, każdy tę opaskę założy z dumą.

Z Lechem przeżył Pan już prawdziwe wzloty, upadki. Jakie więc widoki na przyszły sezon?
- Musi być wzlot. Nikt sobie nie wyobraża, by tak fatalny sezon, jak ostatnio mógł się powtórzyć. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że daliśmy plamę i teraz trzeba ją zmazać. Przy tych wszystkich niepowodzeniach mogliśmy uratować sezon, jednak czegoś tam zabrakło. Trzeba od razu ruszyć z kopyta, żeby potem nie gonić czołówki, jak w poprzednich rozgrywkach. Nie gramy w pucharach, więc możemy koncentrować się tylko na lidze. Nie oszukujmy się - polskie zespoły nie mają na tyle silnych i szerokich kadr, by rotować składem i grać z sukcesami na kilku frontach. Ale życzę im powodzenia.

Śląsk się wzmocnił, Wisła również. Jak na tym tle wypada Lech?
- Nie mamy praktycznie żadnych strat kadrowych. To będzie nasz wielki atut. Jesteśmy zgraną grupą nie tylko piłkarzy, ale też kolegów. Wierzymy w siebie.

Czytaj także: Kto zostanie nowym kapitanem Lecha Poznań? [SONDA]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto