Wszystko wydarzyło się w minioną sobotę. Proboszcz po udzieleniu ślubu spędził w kościele jeszcze kilkanaście minut. Wyszedł ze świątyni około godz. 19.30. Wtedy, jak opowiada, został uderzony w głowę.
- Dostałem z przodu. Upadłem i straciłem przytomność - opowiada ks. Ksawery Wilczyński. - Mam ślady po kopnięciu na podbródku, więc z tego, co potem mi mówiono, musiałem być kopany, aż wybito mi zęby - dodaje.
Duchowny twierdzi, że nie widział osób, które na niego napadły. Było już ciemno i zapamiętał jedynie dwa cienie. - Na pewno były to dwie osoby - zapewnia ksiądz.
- Leżałem pod kościołem jakieś 15 minut. Nie wiem, jakim cudem, ale wstałem i zdołałem dojść do plebanii, skąd zadzwoniłem na policję - dodaje.
Proboszcz uważa, że nie był to napad na tle rabunkowym. - Kiedy poszliśmy z policją pod kościół, leżały tam klucze do świątyni. Nic nie zginęło. To był atak personalny - twierdzi ks. Wilczyński.
Poturbowany ksiądz trafił do szpitala w Słupcy, w którym spędził trzy dni. Tam założono mu kilka szwów na podbródku i zrobiono niezbędne badania. Proboszcz wrócił już do parafii, ale jak mówi, ciągle jeszcze czuje się obolały. - Przez to wszystko mam luki w pamięci - mówi.
Więcej w dzisiejszym wydaniu Polski Głosu Wielkopolskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?