Onkologia przy ul. Wyszyńskiego w Koninie działa od 6 lat. Od momentu zmiany przez NFZ przepisów dotyczących leczenia onkologicznego, pacjenci z nowotworami zamiast leczenia ambulatoryjnego muszą być hospitalizowani. Jednego dnia na oddział zgłasza się 20- 30 pacjentów, którzy muszą zostać przyjęci.
– W kontrakcie z NFZ mamy napisane, że nie możemy odmówić pacjentowi z nowotworem pomocy. Zresztą, naszym zadaniem jest leczyć – mówi Bogusława Karaszewska. – Po weekendzie zostało nam 16 pacjentów, a mamy do przyjęcia jeszcze ponad 50 osób. Przy takiej liczbie chorych praca jest niemożliwa – dodaje ordynator.
Karaszewska podkreśla, że pacjenci nowotworowi potrzebują spokoju i godnych warunków do leczenia. Tymczasem na konińskiej onkologii w salach dwuosobowych lezy po czterech chorych, a chemia jest podawana nawet na korytarzu.
– Nie może być tak, żeby pacjenci walczyli o łóżko. To łóżko powinno czekać na pacjenta. To jest poza wszelkimi standardami – mówi Karaszewska.
Pacjenci, którzy trafiają na onkologię również narzekają na panujące tam warunki.
– Czekałem na miejsce 3 tygodnie i pierwszą chemię miałem na korytarzu – mówi Roman Głowala. – Spodziewałem się normalnej sali, a nie krzesełka w dzień i łóżka na korytarzu w nocy – dodaje Głowala. Krzysztof Wiśniewski przyjeżdża na onkologię od września i potwierdza, że warunki są bardzo ciężkie: – To nie jest komfortowe, ani dla pacjenta, ani dla odwiedzających rodzin, ani dla personelu. Trzeba coś z tym zrobić – mówi z goryczą. – To jest nie do pomyślenia, żeby siedzieć od godziny 8, kiedy przyjeżdżamy na czczo na pobranie krwi i czekamy na łóżko do godziny 14, czy 15 bez jedzenia. My tu jesteśmy, żeby się leczyć, a nie siedzieć i patrzeć w sufit – dodaje Wiśniewski.
Dyrekcja konińskiego szpitala zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się na oddziale onkologicznym. Jak informuje Krystian Karbowy, zastępca dyrektora ds. lecznictwa, plany poszerzenia oddziału zostały zatwierdzone, ale na remont będzie trzeba jeszcze poczekać.
– Do końca roku planujemy przeniesienie reszty oddziałów na ul. Szpitalną. Na początku roku będzie można zacząć przygotowywać oddział po laryngologii na potrzeby onkologii. Wtedy miejsc będzie dwukrotnie więcej. Poznań nie ma już bazy, żeby leczyć chorych na nowotwory. My mamy, ale musimy też mieć pewność, że będziemy mieli za co leczyć pacjentów – mówi Krystian Karbowy. – Chcemy stworzyć godne warunki dla pacjentów i odpowiednie warunki do pracy dla personelu. Jest to jeden z naszych priorytetów, ale takich priorytetów na ul. Wyszyńskiego jest więcej. To nasze wspólne zmartwienie – dodaje Karbowy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?