Niedzielna służba przypilnowaniu budowy konińskich bulwarów nadwarciańskich dla ochroniarza, który okazał się być cichym bohaterem, poczatkowo niczym nie różniła się od innych. Aż do godz. 17. Wtedy to pilnujący porządku na budowie mężczyzna usłyszał jakiś dziwny hałas. Kiedy wyszedł zobaczyć co się dzieje, zauważył szamoczącego się w wodzie i skamlającego psa. Mężczyzna bez chwili zastanowienia, narażając własne życie, ruszył na pomoc zwierzęciu. Wskoczył na wystającą spod lodu, odwróconą do góry dnem łódkę i próbował z niej chwycić czworonoga.
– Trochę się bałem, bo sam usiłując mu pomóc, skąpałem się w wodzie. Udało mi się w końcu złapać go za łapy i wyciągnąć – opowiada ochroniarz. – Pies był przerażony. Chciałem dać mu jeść, ale był taki ogłupiały, że uciekł – dodaje.
Owczarek niemiecki przebiegł kilka metrów dalej i znowu wszedł na lód, który się pod nim zarwał. Zwierzak po raz kolejny znalazł się w wodzie. Ochroniarz pobiegł mu na pomoc, ale pies był zbyt daleko od brzegu.
– Widziałem, że przednie łapy ma na lodzie, a resztę ciała w wodzie. Był bezbronny i wył tak, że serce się krajało. Pomyślałem, że utonie mi tu ten pies, ale nie mogłem na to pozwolić – wspomina ochroniarz.
Wtedy mężczyzna zadzwonił po pomoc. Strażacy z JRG w starej części Konina zjawili się na miejscu błyskawicznie. Ustawili maszty oświetleniowe, przebrali się w specjalne kombinezony i ruszyli na ratunek tonącemu zwierzęciu.
– Dotarcie do psa było utrudnione. Było już ciemno, a teren był dla nas nieznany. Nie wiedzieliśmy, co kryło się pod lodem, bo to teren budowy bulwarów – mówi Sławomir Szczepaniak, dowódca akcji. – Użyliśmy deski lodowej, dzięki której wyciągnęliśmy psa na brzeg rzeki. Był już na tyle długo w wodzie, że był osłabiony i mocno się nie bronił. Jak go wyciągnęliśmy cały się trząsł – dodaje Szczepaniak.
Ratowanie tonącego w rzece psa to, jak mówią konińscy strażacy, rzadkość. Ostatni taki przypadek miał miejsce kilka lat temu. Wówczas lód zarwał się pod zwierzęciem znajdującym się w okolicach mostu toruńskiego.
– Oby takie akcje zdarzały się jak najrzadziej. Jesteśmy jednak do nich dobrze przygotowani. Mamy szkolenia z zakresu ratowania ludzi i zwierząt z akwenów oraz terenów oblodzonych – mówi strażak Tomasz Grzelak.
Zdaniem strażaków zachowanie ochroniarza było poprawne i zasługuje na pochwałę. – W pierwszej chwili ochroniarz podjął decyzję o samodzielnym ratowaniu psa. Kiedy jednak uznał, że nie da sobie rady, wezwał nas. Zrobił tak jak powinien – mówi Tomasz Grzelak.
Po przemokniętego i przestraszonego psa po kilkunastu minutach przyjechali członkowie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Około 3-letnia suczka trafiła do konińskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Tam otrzymała już nowe imię – Warta.
– Suczka jest w bardzo dobrej kondycji. Jest spokojna i grzeczna – mówi Anna Deczyńska, kierownik konińskiego przytuliska dla zwierząt. – Z jej zachowania wynika, że była psem domowym. Jest zadbana i reaguje radością, kiedy bierze się do ręki smycz – dodaje Deczyńska.
Zdaniem Deczyńskiej, suczka nie błąkała się zbyt długo. Kierownik przytuliska podejrzewa, że Warta próbowała przejść na drugą stronę rzeki, więc być może jej właściciele mieszkają w okolicach ul. Nadbrzeżnej. Uratowane zwierzę czeka na swoich (być może nowych) właścicieli w konińskim schronisku przy ul. Gajowej.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?