4 z 12
Poprzednie
Następne
Drugi spacer literacki. Tym razem przez październikowy nowy Konin
... miedzy tymi blokami pewnie też.
Zjedli z ojcem obiad, którego nie chciało jej się
gotować, więc przyniosła go w trojakach z Megawatu naprzeciwko. Tata nie
poznał, że to nie są domowe dania, pochwalił ją, że smaczne. A Julka nie
prostowała. W trakcie jedzenia rozmawiali o dawnych czasach, gdy bliźniaczki
nosiły powyciągane rajtuzy i takie same kokardki we włosach. Gdy po dachach
miasta biegały jeszcze dzikie konie, które znały ludzkie obawy i potrafiły im
zaradzić. Gdy Majka zapewniała Julkę, że jest jej aniołem stróżem.
Gdy wszystko zawsze zmierzało w szczęśliwą stronę