Tuliszkowski dziadek Macieja Kuronia, pan Borucki (a jednocześnie teść Jacka i ojciec Gai) był masarzem. W dodatku z dziada pradziada. Jego żona natomiast, pani Borucka, fantastycznie gotowała. Chichotem losu w tej sytuacji okazał się fakt, że dziadkom Boruckim urodziło się pięcioro dzieci, z których każde było niejadkiem.
Wnuczek smakosz
Dopiero wnuk Maciej przełamał tę złą passę, za co babcia go uwielbiała. Opiekowała się z nim zresztą od urodzenia i jak wspominał Maciej, z dumą opowiadała, jak to mając pół roczku, odrzucił butelkę i zaczął jeść łyżką.
Tuliszków i jedzenie
Maciek po raz pierwszy przyjechał do Tuliszkowa mając lat 6. I jak podkreślał, ilekroć myśli o swoim dzieciństwie, tylekroć na pierwszej linii jego wspomnień pojawia się Tuliszków, i jedzenie. Jako chłopiec szalenie lubił chodzić w Tuliszkowie do zakładu masarskiego należącego do wujka. Zakład znajdował się w rynku i mały Maciek mógł w nim podskubywać pyszne wędliny i kiełbasy. A, że szczerze je wychwalał, wujek pozwalał mu je skubać właściwie bez ograniczeń. Także w Tuliszkowie Maciek złowił swoją pierwszą rybę.
Tuliszkowskie chrzciny
Maciej Kuroń również w Tuliszkowie przyjął chrzest święty, który zorganizowała właśnie babcia Borucka.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?