18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aleksander Doba już domu. Witaliśmy go na dworcu w Szczecinie

Kasia Sienkiewicz
Na dworcu Szczecin Główny Aleksander Doba najpierw uściskał żonę. Pani Gabrieli nie widział od początku października ubiegłego roku. Dziennikarze mogli czuć się niepocieszeni, bo szybko ruszył w kierunku Polic, na konferencję prasową zorganizowaną przez włodarzy gminy - głównego sponosora wyprawy

Piotr Jasina

- Może wyjaśnię na początku, że "OLO" to nie jest mój kajak - stwierdził pan Aleksander. - Zaprojektował go i zbudował obecny tu Andrzej Armiński, strateg obu moich wypraw przez Atlantyk. On jest właścicielem kajaka. Ja jedynie użytkownikiem. Ale za ten kajak mu dziękuję, bo bez niego nie byłoby wyprawy przez Atlantyk. Nie dotarłbym też do Florydy bez finansowego wsparcia gminy Police. Też dziękuję.

Wracając do początku wyprawy, kajakarz wspomniał, że wypływał z mariny starego portu w Lizbonie - tego samego, z którego ruszali wielcy odkrywcy.

- Miała wdzięczną nazwę Mariny Sukcesu - dodał.

Przyznał, że nie liczył na specjalne wygody w oceanicznym kajaku. Ale niekiedy irytowała go fala, która przeciskała się przez uchylony właz i przerywała mu sen.
- Zaradziłem temu, wykorzystując część skrzynki od prowiantu, którą miałem zamocowaną na dziobie kajaka - wspominał. - W tej skrzynce miałem jedzenia na miesiąc.

Im bliżej był amerykańskiej Florydy, problemy się piętrzyły. Trójkąt Bermudzki dał mu się we znaki jak tysiącom marynarzy. Musiał awaryjnie lądować, naprawić ster. Po miesiącu ruszył dalej.

- Ostatni odcinek był bardzo wyczerpujący - przyznał Olo. Co gorsza, miałem do pokonania Golfstrom (podpowierzchniowy prąd morski północnego Atlantyku - dop PJ). By wytłumaczyć to bardziej obrazowo, jest to potężna rzeka w oceanie, niosąca 250 razy więcej wody niż Amazonka u swojego ujścia. Na dodatek trafiłem najgorszy, północno-wschodni wiatr z prędkością 20 węzłów.

Wspomniał o pierwszym wywiadzie w kajaku. Dziennikarka przybyła z jego przyjacielem, kajakarzem Piotrem Chmielińskim.

- Kobiety nie widziałem już 4,5 miesiąca. Mówiłem do niej na ty - opowiada Aleksander Doba. - Nie będę przecież mówił do dziewczynie "pani' w moim kajaku.

Okazało się potem, że to żona ambasadora.

Do portu Canaveral w Centrum Lotów Kosmicznych dopłynął 17 kwietnia przed północą. Ale oficjalnie zakończył wyprawę w New Smyrna Beach.

- W tej wyprawie atlantyckiej przepłynąłem dokładnie 12 578 km - dodaje Olo. - Zajęło mi to 167 dób.

Wypłynął z Lizbony 5 października.

Przypomnijmy, że Aleksander Doba już wcześniej jako pierwszy w historii przepłynął kajakiem od kontynentu do kontynentu. Wyruszył z Dakaru 26 października 2010 roku. Po 99 dobach dotarł do ujścia rzeki Acarau, w Brazylii. Przepłynął 5394 km. Nikt przed nim kajakiem z kontynentu na kontynent nie przepłynął.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Aleksander Doba już domu. Witaliśmy go na dworcu w Szczecinie - Police Nasze Miasto

Wróć na police.naszemiasto.pl Nasze Miasto